Egzamin pisemny #9.

Kontynuując serię rozmów z ludźmi, którzy w jakiś sposób współtworzą scenę hardcore punk w Polsce, a niekoniecznie działają na tak zwanej pierwszej linii, grając na przykład w kapelach, zapraszam do tego co ciekawego miał do powiedzenia Macszym, czyli łódzki fotograf uwieczniający tamtejsze koncerty dla potomności. Muszę przyznać, że zdjęcia, które robi są po prostu świetne. Z resztą można to ocenić samemu na stronie którą prowadzi, a link do niej pojawi się pod koniec naszej rozmowy.


Na początku każdy musi przebrnąć przez to pytanie:
Dlaczego punk rock?
To jest pytanie, na które mógłbym odpowiadać  i opowiadać długo i dużo. Ale może zostawię to na treść albumu z koncertowymi zdjęciami, jaki może kiedyś wydam (żartuję).
Z punk rockiem jesteśmy w zasadzie rówieśnikami, bo oboje urodziliśmy się na początku lat 70-ych ubiegłego wieku. Nasze ścieżki zeszły się pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy zacząłem chodzić do liceum. PRL zdychał,  we mnie rodził się pierwszy tradycyjny nastoletni bunt, a muzyka i teksty zespołów punkowych zasiały we mnie ziarno anarchii, wolności i przede wszystkim samodzielnego myślenia o otaczającej nas rzeczywistości. To był inny świat, ciągnący mnie do siebie jak magnes. A jak się zagłębiłem w tematach poruszanych przez tę kulturę, bo wcale nie chcę jej nazywać popularnym mianem „subkultury”, to okazało się, że bardzo mi ona odpowiada, mamy wiele wspólnych tematów i tak sobie idziemy dalej przez życie pod rękę 🙂 Po drodze zabraliśmy ze sobą hardcore, potem metal, potem horyzonty muzyczne się rozszerzały i ta ewolucja cały czas trwa.


Czemu akurat zdjęcia z koncertów?
Uwielbiam koncerty, bo dla mnie są miernikiem jakości zespołów. Płyta, teledysk, to wykreowane rzeczy, z którymi można, przy obecnej technice, zrobić dosłownie wszystko, a jak idziesz na koncert, to właśnie tam się dopiero okazuje, co tak naprawdę potrafią (i nie chodzi mi tu o umiejętności stricte techniczne). Czy zespół ma charyzmę, czy potrafi poderwać publikę i jak się w stosunku do niej zachowuje. Po prostu czy ma w sobie to COŚ. A punkowe koncerty uwielbiam, bo tam większość kapel nie ma przysłowiowego kija w d… i doskonale potrafią nawiązać kontakt z widzami, bez zbędnego gwiazdorzenia.
A co do mojej fotografiki koncertowej… to jest ona dziełem prawdziwego przypadku. W ogóle uwielbiam fotografować, jak byłem młodszy, była to fotografia analogowa, potem zakupiłem pierwszy aparat cyfrowy, gdzieś tak 14 lat temu, i od tej pory rzadko się z nim rozstaję, ale na koncerty zacząłem go zabierać jakoś sześć lat temu. Wcześniej tego nie robiłem, ponieważ posiadany przeze mnie sprzęt jest, można by powiedzieć raczej z tej niższej półki i myślałem, że technicznie nie da rady robić zdjęć  w takich warunkach. We wrześniu 2017 roku w niedaleko położonym ode mnie Aleksandrowie Łódzkim odbywał się festiwal Summer Dying Loud (impreza cykliczna, odbywa się corocznie na początku września, zapraszam bo jest zaje…a atmosfera). Miał tam występować islandzki zespół Solstafir, na którego punkcie byłem w tym czasie mocno zakręcony i prawdziwa legenda: Sodom. Postanowiłem wziąć sprzęt i pstryknąć przynajmniej kilka pamiątkowych fotek, ot tak, żeby potem sobie powspominać w długie zimowe wieczory 🙂 No i okazało się, ze nie ma takiej tragedii, ze zdjęć jestem jak najbardziej zadowolony, a sprzęt jednak radę dał. 🙂 Od tej pory aparat towarzyszy mi na każdym koncercie (tylko raz zabronili mi go wnieść na koncert jednej z polskich gwiazd, bo nie miałem akredytacji, nie będę pisał której, ale nikomu potem nie przeszkadzało, że gros ludzi napieprza foty komórkami czy kręci nimi filmy – pokrętna logika jak dla mnie, ale trudno). No i metodą prób i błędów, doskonaląc technikę przede wszystkim co do ustawień manualnych  aparatu, czasem uda się zrobić kapitalną fotę.
Teraz odpowiadając na podstawowe pytanie: czemu zdjęcia z koncertów? Bo to niesamowita zabawa! Przy migających światłach, poszturchiwany przez pogującą załogę nigdy do końca nie wiem jakie to zdjęcie wyjdzie 😀 Oczywiście wiem co chcę „złapać”, szczególnie poluję na interakcje pomiędzy muzykami, pomiędzy nimi a publicznością, czy na ekspresję wykonawców, ale czy to będzie światło żółte z lewej, czy może czerwone z prawej? Tego do czasu jak nie usiądę nad postprodukcją tak naprawdę nie wiem. To jest cholernie dynamiczna sytuacja, którą potem ponownie przeżywam obrabiając zdjęcia po koncercie, wybierając te najlepsze. Tym sposobem powstają fajne pamiątki przede wszystkim dla mnie, bo oglądając zdjęcia w późniejszym czasie doskonale pamiętam, odświeżam sobie, atmosferę koncertu, myślę, że dla zespołów to też jakaś pamiątka i wreszcie dla wszystkich pogujących  nieraz przez cały koncert punk-berserków, bo potem mogą zobaczyć, co się działo na scenie, a czego nie zauważyli niesieni tanecznym szałem 😉

Z podobnych względów również bardziej sobie występy na żywo tudzież nagrania z koncertów, z tymi wszystkimi rzeczami, które mogą się przytrafić podczas gigów, pomyłki w graniu, jakieś zabawne momenty wynikające sytuacyjnie i tak dalej.

Fotografią zajmujesz się zawodowo czy tak jak w moim przypadku, jest to po prostu Twoje hobby?
Fotografia to moje hobby. Nie wiem, czy byłbym w stanie parać się tym zawodowo, szczególnie jeśli chodzi o fotografię typu ślub, chrzciny, komunia, imieniny wuja Edka. Trochę kręci mnie fotoreporterka, lubię wyławiać różne „smaczki” z wydarzeń na fotach, no i lubię fotografię plenerową, przyrodniczą czy streetową. Z czasem próbuje różnych rzeczy, zabaw światłem, fotografii nocnej. Staram cały czas rozwijać me umiejętności.

Czy gdzieś oprócz fejzbukowej strony można podziwiać efekty Twojej pracy z aparatem?
Zdarzyły mi się trzy wystawy w mojej rodzinnej, niedużej miejscowości, z której pochodzę, ale nie dotyczyły fotografii koncertowej. Także na chwile obecną pozostaje tylko fejsbuk i instagram. Początkowo wrzucałem te foty tylko na stronę prywatną, ale zebrało się ich już tyle, że uruchomiłem fanpage’a Macszym, może łatwiej dotrze to do szerszej publiczności i jeszcze komuś się foty spodobają, lub byli na tym samym gigu i z radością powspominają, co się działo.

Takie wystawy własnej twórczości to na pewno fajna sprawa i doświadczenie. Może opowiesz coś więcej na ich temat? Jakie to były fotografie? Jaki był odbiór uczestniczących w tym wydarzeniu?
Dwie wystawy to była fotografia plenerowa i przyrodnicza, zdjęcia robione w okolicy miejscowości, w której mieszkałem, zachody słońca, las, polne ścieżki, trzecia natomiast to było moje „wyjście” poza najbliższą okolicę i tu już było trochę polskiej architektury z Gdańska, Wrocławia, z podróży z aparatem po Polsce. Myślę, że odbiór był bardzo dobry, niektórzy poznawali znajome zakątki, inni byli zaskoczeni, że tak ładne miejsca są obok nich, a nie zwrócili jeszcze na nie uwagi. Takie spojrzenie na otaczający nas świat, teraz widziany przez nich moimi oczami. To były bardzo fajne spotkania, pełne sympatii, pogawędek, pytań czym się inspirowałem, chociaż przed każdym miałem sporą tremę. Teraz jednak wspominam je bardzo sympatycznie.
Ja również na każdy spacer, wycieczkę, wyjazd zabieram aparat, bo czasami nawet jakieś z pozoru zwykłe miejsce można tak złapać w obiektywie, że będzie wyglądało niesamowicie. Ale jakoś nigdy nie myślałem o tym, by zrobić wystawę swoich fotek, a miałbym z czego wybierać.

Skąd czerpiesz pomysły czy inspiracje?
Jestem typowym wzrokowcem, więc przede wszystkim ten zmysł odgrywa u mnie główną rolę w poznawaniu świata. Na początku mojego fotografowania głównie koncentrowałem się na otaczającej nas przyrodzie, Potrafiłem się włóczyć z aparatem po lesie przez całe dnie, szukając tematów na zdjęcia. Czasem były to wschody słońca, czasem zachody, nawet to samo miejsce o różnych porach dnia pokazuje inne walory. Miałem zamiar fotografować dzikie zwierzęta, ale niestety nie mam cierpliwości żeby przesiadywać w ukryciu, także takich zdjęć zbyt wiele nie mam. Zawsze mnie ciekawi, co jest za tamtym drzewem, na końcu ścieżki, czy po drugiej stronie rzeki. Potem zainteresowanie innymi tematami jakoś tak w naturalny sposób zaczęło narastać i zacząłem próbować innych rzeczy: fotografii ulicznej, architektury, nocnego foto, fotoreportażu, robiłem masę zdjęć zwierzaków domowych, bezdomniaków, przy współpracy z kilkoma fundacjami zajmującymi się szukaniem domów dla tych biedactw. Ten wachlarz zainteresowań, czy też inspiracji, stale się rozszerza, a ja mam wciąż ochotę i siły, żeby się tym bawić i poszerzać horyzonty mojej pasji.

Korzystasz z rad ludzi, którzy mają dłuższy staż w fotografice? A może z pomocą przychodzą w tym momencie jakieś książki lub poradniki internetowe?
Tak, przez ten czas mojego fotografowania spotkałem wielu fantastycznych fotografów, którzy chętnie służyli mi podpowiedzią, radą, czy sprawiedliwą oceną moich kadrów. Poznałem dzięki temu hobby wielu wyśmienitych fotografików i bardzo się z tego cieszę, chociaż wiem, że raczej ich umiejętnościom nigdy nie dorównam. 🙂
Z książek raczej nie korzystam, natomiast zdarza się, że korzystam ze wskazówek w internecie. Jednak w większości  czerpię naukę z analizy zdjęć które zrobiłem, uczę się na błędach, staram się poprawić technikę kadrowania, ustawień aparatu, w pełni wykorzystania możliwości sprzętu. Tutaj zdecydowaną przewagę nad fotografią analogową ma fotografia cyfrowa. Można zrobić kilka ujęć z różnymi ustawieniami i nie martwić się, że się zmarnowało klatkę na kliszy 😉
A co do fotografii koncertowej, to w tym przypadku jestem kompletnym samoukiem, często oglądam zdjęcia innych fotografów eventowych i dzięki temu mogę porównać moją i ich pracę, ale jednak obecne moje zdjęcia to efekt wypracowany na kilkunastu już chyba koncertach. Czy zdjęcia te są udane? Skromnie bym powiedział, że nie wiem. Na pewno wiele z nich można byłoby zrobić lepiej, ale ja je lubię, wracam często do nich i mam cichą nadzieję, że i inni chętnie na nie czasem spoglądają.

No właśnie, kiedyś było się ograniczonym ilością klatek na kliszy i choćby na wakacjach będąc z rodzicami za małolata musiało się w tej liczbie zmieścić. Bo jak na tamte czasy wywoływanie zdjęć sporo kosztowało.
Co do rad, to skorzystałem w zasadzie z jednej, która brzmiała – jeśli się da to nie używaj lampy błyskowej.
Bo kadrowanie to pozostaje poza wszelką dyskusją. Mam tak, że jeśli widzę zdjęcie elegancko wyglądające, pewnie dobrym sprzętem zrobione, a kadr jest byle jaki, to jakoś tak źle mi się na to patrzy. W sumie, nie wiem jak to opisać.

O właśnie. A co sądzisz o ludziach, którzy twierdzą:
– A na cholerę Ci ten aparat za tyle kasy? Przecież telefonem też zdjęcie zrobię.
Wtedy im mówię, że ten mój sprzęt jest o wiele tańszy niż twoja komóra. (śmiech) Prawda jest taka, że porządny profesjonalny sprzęt potrafi kosztować kilka dziesiątek tysięcy złotówek. Rozumiem, że jak ktoś pracuje zarabiając pieniądze na takim sprzęcie, to był sens w niego zainwestować. Ba, nawet jak jesteś amatorem, ale stać cię na to, to spoko, kup i rób. Na szczęście (dla mnie) jestem skromnym amatorem, który lubi fotografią się bawić i póki co wystarczy mi to co mam. Pewnie, że chciałbym mieć wypasiony sprzęt i czasami wyobrażam sobie, jakie ekstra foty by na nim wychodziły, no ale muszę obejść się smakiem. 🙂 Staram się robić zdjęcia najlepiej jak potrafię, na tym zestawie, który mam, a komórką to praktycznie zdjęć nie potrafię robić. Nie mam czasu uczyć się manualnych ustawień do robienia zdjęć w komórce, i jeśli muszę, to trzaskam tak zwane „dokumenty” na ustawieniach auto. Obsługa zwykłego aparatu jest dla mnie dużo łatwiejsza. Podziwiam ludzi, którzy doskonale sobie radzą robiąc foty z komórki, bo dobrze to zrobić to też jest sztuka. Mam kilku takich znajomych, którzy to robią i na początku ciężko mi było uwierzyć, że te foty robili komórką. Także oprócz sprzętu, ważne są też umiejętności, to tak zwane „oko” i „ręka”.
Ja również jako amator ustaliłem sobie górną granicę jaką mogę wydać na sprzęt, akurat ta kwota w tej chwili nie jest ważna, ale podzielam Twoje zdanie, że jeśli robię to hobbystycznie to nie ma co wariować. Co ciekawe ja też nie potrafię zrobić zdjęcia komórką, no jeszcze swoją to coś tam sytuacyjnie cyknę, ale jaja są jeśli ktoś mnie poprosi by coś, jak to się mówi cyknąć na pamiątkę. Nie wiem, ale mam wrażenie, że czasami odchodzą z taką miną jakby myśleli coś w stylu – Ale z niego buc, zdjęcie na odpierdol się zrobił, wielki fotograf.
Trochę mi się z tego śmiać chce.

No i muszę po prostu o to zapytać. Jakim aparatem (lub aparatami) fotografujesz?

Od samego początku mojej fotografii cyfrowej jestem wierny marce Sony, więc wyszedłem poza wieczną wojnę między canonowcami, a nikonowcami (przymrużenie oka). Przyzwyczaiłem się do tych aparatów, menu podobne, ustawienia też, łatwiej mi przeskakiwać między jednym a drugim, a do tej pory zmieniałem aparaty dwa razy. Pierwszy to był Sony Alfa a 200, drugi a550, a teraz bawię się Alfą a57. Plusem jest to, że nie muszę wtedy kupować dodatkowych szkieł, bo mają one taki sam bagnet do podpinania do korpusu. Początkowo foty koncertowe robiłem na a550 i używałem dwóch szkieł, Minolty 28-70 F3,5-5,6 oraz teleobiektywu Sony 75-300 o podobnym świetle, czyli wartościach przysłony. Jednak żonglowanie szkłami podczas koncertu, bo musiałem je wymieniać w zależności od tego jak daleko od sceny stałem, czy chciałem zrobić zbliżenie czy ogólny plan, było dość niewygodne  i szukając innego szkła  trafiłem na Tamrona 18-200 F3,5-6,3. To takie szkło „do wszystkiego”, można zrobić foty z bliska i z trochę dalszej odległości i na koncertach sprawdza mi się wyśmienicie. Mankamentem jest to, że jest trochę „ciemne” i przy słabszym oświetleniu sceny nie daje sobie rady. Będę wkrótce musiał poszukać podobnego, tylko jaśniejszego szkiełka o podobnych ogniskowych., bo czasami muszę używać lampy błyskowej, a nie lubię dawać występującym „po oczach”. A wracając do tego Tamrona, okazało się, że w komplecie do niego gość sprzedaje korpus Sony a57, więc wziąłem cały zestaw, płacąc za niego „aż” 600 złotych. No kupisz w takiej cenie komórkę, która robi fajne foty??? (śmiech). No i żeby dopełnić tego wszystkiego, postprodukcję, czyli obróbkę fot ogarniam w Lightroomie 5.0. Fotografię robię w plikach RAW (dla nieznających się na rzeczy, to pliki nie poddane kompresji jeszcze w aparacie), mają one o wiele większy ładunek danych (coś w stylu analogowych negatywów), niż skonwertowane już pliki .jpg i dopiero w Lightroomie, po drobnych korektach zamieniam je na pliki skompresowane. Tak w skrócie wygląda mój warsztat. 🙂
Dalej o niuanse post produkcji Twoich fotek nie pytam, każdy ma swoje tajemnice i niech one nimi pozostaną.

Na początku rozmowy wspomniałeś, że teksty kapel punkowych w pewien sposób Cię ukształtowały. A czy kiedyś tym kierunku coś próbowałeś samemu tworzyć? Może grać na instrumencie? Jakieś kapele zakładane z kolegami były?
Muszę przyznać, że wzrok jest u mnie dominującym zmysłem i o ile słuch mam dobry, potrafię wychwycić fałsz w melodii, czy śpiewie, to totalnie nie mam wyobraźni muzycznej, żeby samemu coś w tej dziedzinie tworzyć. Nie umiem grać na żadnym instrumencie, a nawet kiedy próbowałem, miałem problem z wiązaniem dźwięków w melodię. Owszem w czasach liceum ciągnęło człowieka do sceny, jakieś tam drobne próby były, ale jak zdałem sobie sprawę, że nawet w estetyce punka żartem określanej „trzy akordy, darcie mordy”, nie mam co liczyć na chcociażby przyzwoite zachowanie, to dałem sobie z tym spokój. 😉 Wbrew powszechnej opinii, że punka może grać każdy, ja jestem przykładem, że jednak nie każdy. 🙂

Zawsze gdy rozmawiam z kimś, kto mieszka w innym mieście, lubię zapytać o to co ciekawego dzieje się w jego okolicy. Na przykład o to jakie zespoły obecnie funkcjonują w mieście i bezpośrednim sąsiedztwie? Bo nie będę ukrywał, że Twoje miasto zawsze kojarzyło mi się z jakimś ostrzejszym graniem.
W to łódzkie, czy też okołołódzkie środowisko w zasadzie wchodzę od niedawna. Trzy lata temu przeniosłem się do podłódzkiego Zgierza z niewielkiej miejscowości oddalonej o 40 kilometrów od Łodzi i w sumie dopiero od tej pory mam czas na zaangażowanie się w koncertowe życie miasta. Tak naprawdę dopiero poznaję ekipy, zespoły, ale śmiało mogę powiedzieć, że nie zdarzyło mi się być na jakimś słabym koncercie. Wcześniej na koncerty wybierałem się do Zduńskiej Woli, gdzie muszę przyznać dość prężnie działa środowisko wokół sceny punkowej, alternatywnej i potrafili ściągnąć do siebie wiele fantastycznych zespołów w ramach projektu Alternatywna Zduńska Wola. Koncerty w tym mieście odwiedzają znane światowe zespoły, a w święto miasta, w czerwcu, jest jeden dzień koncertowy poświęcony stricte muzyce hcp i ostatnio można było zobaczyć (za zupełną darmoszkę, bo wstęp bezpłatny) takie tuzy jak kalifornijski Downset, londyńskie Booze & Glory czy legendę ska z Nowego Jorku – The Toasters, a rok wcześniej na przykład Ignite, że nie wspomnę o polskich legendach jak Dezerter, czy Eye for an Eye, bądź The Corpse.
A wracając do Łodzi, to  owszem jest tu sporo zespołów parających się ostrzejszym graniem, także jest w czym wybierać. Stylistycznie zróżnicowane, ale każda kapela świetna w swojej klasie. Z tych, które udało mi się na żywca zobaczyć i zawsze polecę ich koncerty, to 19 Wiosen, Kosa Śmierci, Supergrupa’81, Szewska Pasja, czy też nowy zespół Elvis Bond.

Czy są jakieś miejsca, wokół których mogą gromadzić się ludzie związani z punk rockiem, czy w ogóle muzyką alternatywną, by tworzyć w ten sposób jakieś lokalne środowisko z tym wszystkim związane? Chodzi mi tu oczywiście głównie o kluby muzyczne, ale też jakieś bary czy kawiarnie gdzie można przysiąść przy czymś do picia i pogadać z kimś o podobnych zainteresowaniach.
Jak wcześniej wspominałem, w tym środowisku jestem od niedawna, także dopiero się poznajemy, ale już teraz mogę powiedzieć, że bardzo fajnym kolektywem jest Litzmannstadt Crew, organizująca koncerty najczęściej w Czeskiej Saunie na Kościuszki czy w Fabryce Biedermanna lub w klubie Przestrzeń na Piotrkowskiej,  i to na gigi organizowane przez nich najczęściej wpadałem. Ale miejsc gdzie można posłuchać dobrej muzy jest oczywiście zdecydowanie więcej: Wooltura, Klubopiwiarnia, Scenografia, Wytwórnia, Przechowalnia, Fabryka Sztuki, a także zgierska legenda Klub Agrafka. Czasem jest problem z podjęciem decyzji, które miejsce wybrać, bo w tym samym dniu odbywają się koncerty w dwóch, trzech punktach.

Rozmawiając o Łodzi nie da się uniknąć spojrzenia na to miasto przez pryzmat tego, iż stało się jedną z większych ofiar przemian ustrojowych w Polsce. Drastycznie spadła liczba mieszkańców (według różnych danych szacuje się, że nawet o ponad 200 tys.), ulice nie cieszyły się mianem najbezpieczniejszych w kraju i generalnie nastąpiła zapaść. A jak sprawy z tym wszystkim związane mają się obecnie? Bo z tego co śledzę odnoszę wrażenie jakby (jakkolwiek to zabrzmi) – Łódź odbiła się od dna. Spostrzeżenia mam dobre? Czy może nieco skrzywiony obraz powstaje gdy patrzy się z dystansu tych około 150 kilometrów?
Ciężko mi się odnieść do tego, bo większość życia patrzyłem na Łódź również z dystansu. Przez ostatnie kilka, kilkanaście lat na pewno sporo się zmieniło i z mojego obecnego punktu widzenia, raczej nie jest źle, ale nie mam jeszcze wyrobionego swojego zdania.

Jeszcze powrócę na chwilę do fotografii, takie dwa szybkie strzały. Pierwszy – wymarzony klub czy miejsce na fotografowanie koncertu? W rachubę wchodzi cały świat, przeszłość i teraźniejszość.
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale to chyba dlatego, że dla mnie nie tyle miejsce jest ważne, co atmosfera na koncercie, a tę tworzą ludzie. Zarówno zespoły występujące jak i widzowie. Fajne są duże koncerty, bo możliwości scenograficzne są o wiele większe (te wszystkie efekty pirotechniczne, oświetlenie sceny, co dla fotografa ma spore znaczenie), ale i te odbywające się w małych klubach, gdzie brak jest barierek, ochroniarzy, i jest się, można śmiało powiedzieć, w centrum wydarzeń, wcale nie są gorsze.


Drugi – jakiego artystę czy zespół (czasoprzestrzeń dowolna) chciałbyś uwiecznić na zdjęciach koncertowych.
I tu lista byłaby dłuuuuga. 🙂 Ale może część zespołów z tej listy uda mi się jeszcze złapać w obiektyw, więc nie będę o nich wspominał, natomiast na pewno już nie uda się na żywo zobaczyć The Clash, ale na ich koncert chętnie bym się wybrał z aparatem, a do tego, żeby jeszcze zrobić taką ikoniczną fotę, jaką zrobiła Pennie Smith (znaną nie tylko miłośnikom punk rocka z okładki płyty London Calling)… och, to byłoby piękne 🙂

A na koniec tradycyjnie. Jest możliwość zapytania mnie o coś w dowolnym temacie.
Czy w obecnej sytuacji, gdzie każdy nosi aparat, czy też kamerę wideo w kieszeni i w dowolnej chwili na koncercie może zrobić zdjęcie lub nagrać relację, targanie tradycyjnego aparatu i robienie obszernych fotorelacji ma jeszcze jakiś sens? 🙂
Pewnie z mojej i Twojej perspektywy ma to sens, ktoś inny powie, że wcale go nie ma. I jeszcze się może zastanawiać – a na cholerę im to wszystko… Tradycyjnie, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Chociaż ja przez pewien czas, gdy padł mi aparat z funkcją rejestracji video, jakieś fragmenty występów uwieczniałem telefonem, zdjęcia robiłem innym aparatem, ale to nie było to. W końcu poświęciłem trochę kasy, kupiłem nowy, plus mikrofon zewnętrzny, a na dokładkę statyw i teraz muszę się z tym wszystkim uganiać na koncertach. Bo jednak fajnie gdy coś widać, a przede wszystkim słychać, na nagraniach i zdjęciach.
Wiadomo, nie jest to profesjonalny sprzęt, bo nawet gdy mnie było na taki stać, to jednak zajmując się tym amatorsko nie widzę sensu w wydawaniu nie wiadomo ile szmalu na kolejne zabawki. Co innego zawodowiec – ten to po prostu musi inwestować, ale wówczas sprzęt na siebie zarabia.
Z resztą można zajrzeć na mój kanał youtube i zobaczyć, ocenić, porównać – https://www.youtube.com/@ProfesorPanczur/videos dodam, że jest to jeden z najstarszych punkowych wciąż aktywnych kanałów w tym serwisie, chociaż nie tylko punkowe rzeczy tam wrzucam.
Do jakichś sytuacyjnych fotek telefon lepszy, bo wyciągasz z kieszeni „cyk” i zrobiona, jednak gdy chce się coś fajnego opublikować to bez aparatu ani rusz.
Podsumuję to krótko – jak ktoś chce i wystarcza mu jakość materiałów z telefonu, to nie widzę przeciwwskazań by to robił. Tylko cholera! Jak nagrywacie to trzymajcie telefon w poziomie nie pionie! No bo jak to potem wygląda?!?!

Dzięki za poświęcenie swojego cennego czasu na tę rozmowę.


P. S.
Zdjęcia mojego rozmówcy dostępne są pod adresem:
https://www.facebook.com/profile.php?id=61553050616093

Dodaj komentarz