Tango – (nie)recenzja książki.

autor: Sławomir Mrożek
strony: 206

Zacznę od tego, że gdzież ja bym śmiał oceniać takiego giganta pióra jak Sławomir Mrożek. Ale po latach wracając do tej genialnej sztuki jakim jest „Tango” postanowiłem napisać kilka własnych przemyśleń na jej temat. W ogóle to będąc w księgarni ta książka sama mnie zawołała z półki, a skoro tego dzieła w swojej kolekcji nie posiadałem, więc postanowiłem nabyć świeżutkie wydanie z 2023 roku.
W ogóle kiedyś była to jedna z pozycji w kanonie lektur szkół średnich. Uważam, że nic nie robi większej krzywdy książce jak właśnie umieszczenie jej na tej liście. Prawdę mówiąc obecnie nie wiem czy tam jeszcze widnieje czy już nie, bo dla moich układów nerwowego i krążenia im dalej od szkoły tym lepiej. Wedle hasła „schools are prisons” ewentualnie „teachers leave them kids alone” – no czy jakoś tak. Ale pamiętam, że na tę sztukę, pewnie w ramach zajęć z języka polskiego zabrano nas, wówczas uczniów (i uczennice również, chociaż może powinienem napisać odwrotnie, bo ich było w tej szkole dużo więcej) Zespołu Szkół takiego to a takiego, w mieście tym i tym, do pobliskiego teatru gdzie w repertuarze była właśnie sztuka Sławomira Mrożka „Tango”. Mi oczywiście od razu przypadł do gustu ten rodzaj przesłania, humoru i wszystkiego co możemy w tym dziele znaleźć. Mojego entuzjazmu nie podzieliła reszta towarzyszy i towarzyszek szkolnej niedoli. Wyglądało to tak, że liczba widowni zaczęła spadać dosłownie z minuty na minutę, aż w końcu na spektaklu, oprócz aktorów rzecz jasna, pozostałem tylko ja i nauczycielka języka polskiego. Babka była nieźle zszokowana tym obrotem sprawy, bo ja raczej miałem opinię… no miałem jaką miałem. I stwierdziła, że wszystkiego po mnie się spodziewała, ale nie tego, że zaciekawi mnie twórczość Mrożka, a to, że ją zrozumiem uważała za coś pokroju baśni z mchu i paproci. Teraz bym jej powiedział coś w stylu – że pani jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wie.
No cóż, reszta tej hałastry z którą przez cztery lata dzieliłem ławy szkolne widocznie do tego nie dorosła i śmiem twierdzić, iż do tej pory niewiele w tej materii mogło się zmienić. Na szczęście nie mam z nimi kontaktu.
Ale wracając do tematu to, pierwsza publikacja „Tango” miała miejsce w 1964 roku (czasopismo literackie Dialog #11), premiera dramatu Mrożka odbyła się rok później w Bydgoszczy, natomiast pierwsze wydanie ukazało się w 1973 roku.

Występują w nim:
– Młody Człowiek, czyli Artur;
– Eleonora, Matka Artura;
– Stomil, ojciec Artura;
– Osoba Na Razie Zwana Babcią, czyli Eugenia;
– Starszy Partner, czyli Eugeniusz;
– Partner z Wąsikiem, czyli Edek;
– Ala, Kuzynka i Narzeczona Artura.
Główny wątek to odwieczny konflikt pokoleń, który jest w tym wypadku jakby odwrócony, po prostu starsze pokolenie jest bardziej zbuntowane i frywolne niż młode przesiąknięte konserwatyzmem. Z pozoru może to wyglądać dziwnie. Ale ma to sens. Po prostu zawsze dzieci będą chciały urządzać świat inaczej niż rodzice. Choćby właśnie jak w tym wypadku, gardząc wolnością jednostki.
Trochę wszystko uprościłem i nieco spłyciłem.
Najlepiej zilustrują i podsumują to słowa Artura:

Trzeba tylko być silnym i zdecydowanym. Ja jestem silny. Spójrzcie na mnie kim jestem, jam jest koroną waszych marzeń! Ojcze, ty zawsze się buntowałeś, ale twój bunt. Prowadził tylko do chaosu, aż sam siebie strawił. A spójrz na mnie! Czy władza nie jest także buntem? Buntem w formie porządku, buntem góry przeciwko dołom, wyższości przeciwko niższości? Szczyt potrzebuje niziny, nizina szczytu, aby nie przestały być sobą. I tak we władzy zanika sprzeczność między przeciwieństwami. Nie jestem ani syntezą, ani analizą, jestem czynem, jestem wolą, jestem energią! Siłą jestem! Znajduję się ponad, wewnątrz i obok wszystkiego. Dziękujci mi, ja spełniam waszą młodość. To dla was! A dla siebie też mam coś w podarunku: formę, jaką tylko zechcę, nie jedną, ale tysiąc możliwych, mogę stworzyć i zburzyć, co chcę. Wcielić się, wycielić, odcielić. Wszystko jest we mnie, tu!

3 uwagi do wpisu “Tango – (nie)recenzja książki.

  1. Pamiętam jak Kumpel zagaił do koleżanki , że trzeba by ją „zgwałcić przez uszy” . Obraza była transcendentelna 😀 Co do lektur „Teacher, leave them kids alone”. Na ttm zrobiłem maturę i dostałem się na studia

    Polubienie

Dodaj komentarz